Bijąca Wierzba przy łące

Michelle zaskoczona nie stawiała nawet oporu.
Nie miała ochoty na nic. Chciała tylko płakać.
Wyrwała się od Jasona usiadła na ziemi i płakała użalając się nad sobą.

Jason załąmywał ręce nad stanem psychicznym Michelle, ale postanowił ja wesprzeć w tych trudnych dla niej chwilach. Usiadł obok niej i pozwolił jej gadać głupoty na swój temat.

- Jak ja mogłam?! Jak mogłam?! Przecież jak Natalie się dowie..Aaa... - płakała - Jason proszę, wybacz mi..ja nie wiem jak to się stało. Naprawdę! Coś mnie opętało! Ja bym w życiu tego nie zrobiła! Słowo! - płakała mamrotając do chłopaka

- Dobrze, już Ci wierzę - powiedział Jason, kładąc dłoń na jej ramieniu, aby dodać jej otuchy. - Ale co Cię do tego wszystkiego skłoniło?

Vanessa usiadła na łące i patrzyła przed siebie , zobaczyła tylko znajomą Michelle i jakiegoś chłopaka ale nie podeszła do nich bo nie chciała im przeszkadzać.

- Nie wiem! Wyczarowałam dzisiaj różę zaklęciem Orchideus. Tak ładnie pachniała, lecz w końcu straciła nagle swój zapach, a ja zaczęłam wariować! - powiedziała zasmucona

- Czyli już wiemy: masz zakaz na przebywanie wokół róż przez najbliższą wieczność - oznajmił z uśmeichem. - No juz, nie ma co tego rozpamietywać. Chodź do dormitorium, odpoczniesz, prześpisz się i jutro rano wszystko będzie w porządku.

- Dobrze, dzięki Jason. - powiedziała i wstała.
Pomachała do Vanessy nieopodal i poszła do dormitorium.

Vanessa odmachała Michelle i patrzyła przed siebie. Nikogo prawie tu nie znała , spojrzała w niebo.

Jason w koncu tez podniósł sie z trawy. Za dużo wrażeń, pomyślał i skierował się do zamku.

Po chwili Vanessa poszła do zamku.

Nicole przybiegła na łąkę.
Położyła się na brzuchu i zaczęła wpatrywać się w Bijącą Wierzbę.